Witajcie kochani ,u mnie od wczoraj słonko i ciepełko.Aż chce się wychodzić na spacer.
Marzy mi się wyjazd nad morze ale to nierealne.Ciągle jakieś terminy u lekarzy na badania.No cóż tak to jest w pewnym wieku zwłaszcza jak dopadnie poważna choroba.
Dzisiaj będzie o pewnym bardzo zaniedbanym hafcie.W zasadzie nie ma się czym chwalić ale skoro go ukończyłam po prawie 12 latach to czemu go nie pokazać.
Leżał sobie biedak na samym dnie pudła z jakimiś szmatkami i pewnie stracił już nadzieję że weżmę go na tamborek.
Ten super ufok to motyw haftu jakobińskiego którym kiedyś się zafascynowałam z powodu kolorów i wymyślnych ,często nierealnych kwiatów.Pamiętam że kiedyś nawet brałam udział w rosyjskim SAL-u z dosyć dużym wzorem jakobińskim.To było jeszcze na blogu na onecie.Póżniej znalazłam w sieci poniższy wzór i zaczęłam wyszywać.Utknęłam niestety na tym dużym liściu.Może dlatego że średnio mi wychodzi cieniowanie
Teraz odkopany ponownie jest już ukończony .Wyszedł jak widać ale zupełnie nie mam pomysłu na zagospodarowanie tego haftu.Pewnie znowu trafi do pudła.
Gotowy haft wygląda tak:
Wykorzystałam do tej pracy kilka rodzajów ściegu.Jeśli ktoś jest zainteresowany techniką haftu jakobińskiego ,to polecam zajrzeć do Jaskółki która szczegółowo opisuje na czym polega takie haftowanie i pokazuje piękne prace w tej technice.
Ściegi wykorzystane do tego wzoru pokazuje poniższe zdjęcie /pinterest/
Tyle robótkowych wiadomości na dzisiaj .Biorę się za zapisowy kwadracik.
Trzymajcie się zdrowo kochani !